Nowy felieton Karoliny Korwin Piotrowskiej

Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej
Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej

Ta książka zaszokowała świat. Próbowano ją zablokować. Próbowano ośmieszyć i zdyskredytować jej autora. Ta książka doprowadziła do największego w historii kryzysu monarchii brytyjskiej. Wreszcie (od końca sierpnia) dostępna jest po polsku.

"Diana. Moja historia" Andrew Mortona ukazała się w Anglii 16 czerwca 1992 roku. Niespełna jedenaście lat po ślubie, który ze wzruszeniem i wiarą w bajeczki oglądały w telewizorach miliony, ta konkretna, mocno lukrowana bajeczka o uszatym księciu i jego królewnie w sukience jak mega biała beza wyleciała do śmietnika.

To był szok. Diana opowiedziała o tym, o czym do tej pory nikt nigdy głośno nie opowiadał. Jedynym źródłem informacji na temat rodziny królewskiej była dotąd ona sama i jej biuro prasowe. Nikt nie podjąłby się wątpić w to, co powiedziała królowa. Nie wypadało. Tabloidy, nawet jeśli miały kompromitujące materiały, nie publikowały ich z szacunku dla dworu. Plotkowano, owszem, mocno, bo i było o czym, ale niewiele z plotek widziało światło dzienne. Aż do czerwca 1992 roku.

Diana opowiedziała o kulisach dworu Windsorów. O tym, jak wygląda ten z pozoru piękny świat, owa "firma", która jest wizytówką Anglii. O swojej depresji, bulimii, anoreksji, próbach samobójczych, o tym, jak wiedziała, że była zdradzana przez cały okres małżeństwa i o tym, że królewscy małżonkowie nie spali ze sobą od 1985 roku... Pomijano w niej jednak wątek jej romansu z Jamesem Hewittem i obciążano winą za rozpad małżeństwa wyłącznie Karola. Diana podobno bardzo skrupulatnie autoryzowała każde słowo. Obiektywna czy nie - książka spełniła swoje zadanie. Był to szok. Bomba podłożona pod Windsorów. Dla społeczeństwa, które z trudem przyjmowało do tego momentu do wiadomości to, że król defekuje, choruje, ma jakieś życie, słabości, ciemne strony, informacje Diany były jak nie z tej ziemi. Autorytet monarchii legł w gruzach w kilka dni. Ludzie, mimo tego, że media dyskredytowały ją i jej autora, wykupywali książkę, tabloidy drukowały co smaczniejsze kąski, mówiono tylko o tym. Nie trzeba było czekać długo, aby maszyna z wyciąganymi spod dywanu brudnymi informacjami na temat dworu, ruszyła na dobre...

Niedługo potem jeden z tabloidów opublikował nagrania księcia Karola mówiącego do swej kochanki, że "chciałby się odrodzić jako jej tampon", a potem nagrania Diany, kiedy rozmawiała z jednym ze swych kochanków, a ten opowiadał jej, co najchętniej by z nią zrobił... Przy okazji Diana mówiła o "pieprzonej rodzinie", czyli Windsorach, a swoje życie określała jako piekło. Notowania rodziny królewskiej leciały na łeb i na szyję. Mówiono otwarcie o zniesieniu monarchii i media pisały o tym, aby "bandę obiboków" wysłać do jakiejś pracy, bo przynoszą tylko wstyd. Rodzina królewska na zawsze przestała być świętością. Można było o niej powiedzieć i napisać niemal wszystko. Coraz smaczniejsze kąski wychodziły na jaw. To było jak lawina, która z mniejszym lub większym natężeniem, ale trwa do dziś i nikt tego nie zatrzyma. Bo Windsorowie cynicznie na tym zarabiają. Praktyka czyni mistrza. Oni o tym wiedzą.

Dziś po szoku nie zostało już nic. Karol rozwiódł się z żoną, która widowiskowo zginęła w wypadku samochodowym w Paryżu, gdzie pojechała z aspirującym do jej ręki muzułmańskim kochankiem. Był piękny pogrzeb, oglądany przez jeszcze więcej ludzi, niż tłumy, które oglądały jej ślub. Za trumną szli dwaj osieroceni chłopcy. Jeden z nich niedawno został mężem dziewczyny z ludu i ojcem kolejnego króla Anglii. Rodzina królewska skutecznie zamiotła istnienie Diany pod dywan.

Jeśli więc mamy dosyć kolejnych newsów o "royal baby", poczytajmy historię kobiety, która przyczyniła się do tego, że rodzina Windsorów to teraz wielka marketingowa telenowela.

ZOBACZ TAKŻE:

Pierwszy felieton Karoliny Korwin Piotrowskiej >

podziel się:

Pozostałe wiadomości