Nowy felieton Karoliny Korwin Piotrowskiej: "Kara Boska"

Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej
Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej

No i stało się - Wróżbita Maciej zawitał do Magla. Jedna z największych karier medialnych ostatnich lat, do tego u nas w kraju, gdzie słowo „hipokryzja" powinno być nadawane jako drugie imię większości dzieci. Bowiem Polacy przecież nie czytają horoskopów. Nie chodzą do wróżek, nie wierzą w „zabobony".... Ktoś jednak Wróżbitę Macieja ogląda. Nawet sporo osób. Ktoś, czyli Państwo, zrobił go gwiazdą. Jedną z największych w Polsce.

Powiem jedno - cała redakcja zakochała się we Wróżbicie. Choć na początku sceptyczni, pod koniec jego wizyty mogliśmy wpisać się do jego fanklubu. Ja też. Porozmawialiśmy o tajemnicy, o magii, o tym, co jest, a o czym nie śniło się filozofom. Było też o życiu, pieniądzach, o kolorowych koszulach, o Chajzerze i Terlikowskim. Było szczerze i naprawdę zabawnie. To zwykły i szczery człowiek, który potrafi rozmawiać z innymi ludźmi. Staje się ich powiernikiem, przyjacielem, kumplem. Daje rady, które ani chybi wyczytuje z kart. A czy ma moc? Każdy może się o tym przekonać. Ja w moc kart wierzę, dlatego, jak powiedziałam w programie, Tarota nigdy nie postawię, bo wiem, co za ogromna i niepoliczalna siła kryje się za tymi symbolami.

Jak wyszło - zobaczycie to w sobotę - zapraszam.To jeden z ciekawszych gości sezonu. Sami się o tym przekonacie.

Dla mnie szokująca jest inna rzecz. To mianowicie, jak na wiadomość o gościu Magla zareagowało sporo osób, odsądzajacych mnie od czci i wiary. Bo Wróżbita, czyli heretyk, był u mnie w programie. Nie wypada. Bóg mnie skarze. Mało tego - kiedy wzruszona wywiadem telewizyjnym u Lisa z księdzem Janem Kaczkowskim powiesiłam na moim profilu link do jego wywiadu- rzeki, kilkadziesiąt osób poczuło się w obowiązku napisać do mnie wiadomość, że powinnam, tu cytat „określić się", bo nie można jednocześnie być pod wrażeniem księdza i jego heroicznej walki z rakiem i gościć w programie Wróżbitę. Że Bóg to widzi i mi nie daruje. Że igram z losem. Że spadnie na mnie kara. Że jestem jakby podwójnym agentem. Bo nie można rozmawiać o numerologii i mówić „Ojcze Nasz...".To nie dowcip. Tak jest, kilkanaście wypowiedzi nadal do przeczytania w komentarzach. Mamy XXI wiek, a ludzie straszą mnie Karą Boską. Papież Franciszek chce przywrócić rozwodników Kościołowi, ba, ciepło wyraża się o osobach homoseksualnych, a w Polsce z powodu wizyty Wróżbity Macieja w programie rozrywkowym, a nie religijnym, obiecuje mi się piekielne męki.

Kary Boskiej się nie boję. Co ma być, to będzie. Dla uspokojenia chyba wreszcie umówię się na te kawę z Wróżbitą. A potem w domu poczytam sobie piękne słowa księdza Kaczkowskiego, „onkocelebryty" pełna gębą, który dla Boga robi więcej niż ci, którzy straszą mnie Piekłem i Sądem Ostatecznym.

Peace&Love. Dla wszystkich.

Autor: Karolina Korwin Piotrowska

podziel się:

Pozostałe wiadomości