Nowy felieton Karoliny Korwin Piotrowskiej: Medialna śmierć

Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej
Felietony Karoliny Korwin Piotrowskiej

„Pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone" - tak miał powiedzieć słynny pisarz Mark Twain po tym, jak przeczytał w gazecie swój nekrolog. Nie wiem, czy tak samo pomyślała matka trójki dzieciaków, lubiana przez ludzi aktorka, Anna Przybylska, widząc, co opublikował na swoich łamach jeden z plotkarskich portali, powołując się na swoje źródło. Przybylska mogła bowiem przeczytać, że właśnie zmarła. Że przegrała walkę z rakiem. Pod pozorami troski i żałoby ktoś sprytny, ale przede wszystkim pozbawiony wyobraźni i bezczelny, liczył zyski. Bo ilość odsłon w tym portalu była pewnie w czasie, kiedy ów „news" wisiał, rekordowa. A o to właśnie chodzi - o ilość odsłon, o to, ile razy ludzie będą klikać, czytać i przekazywać newsa dalej, tam, gdzie też będą odsłony i stan konta na koniec letniego dnia się zgodzi... Na pewno się zgodził. Zyski, idę o zakład, są rekordowe.

Sprawę „sprostowano", gdzieś po nocy i po interwencji menagmentu Przybylskiej, ale szok i niesmak pozostał. Szambo się rozlało. Sama odebrałam telefon od jednej z gazet, kiedy wracałam do Warszawy, z informacją, że jest plotka o tym, że Przybylska nie żyje. Zaśmiałam się, bo dwa dni wcześniej widziałam ją w parku na rowerze z mężem. Dziennikarka, która ze mną rozmawiała, wyraźnie poczuła ulgę. Powiedziała, że od rana wszędzie sprawdzają tę informację, bo takie informacje sprawdzić trzeba. No właśnie. Takie informacje, plotki czy nie, ale sprawdzić trzeba. Bo są to informacje graniczne. Wrażliwe. Bo człowieczeństwo, moralność, etyka zawodu dziennikarza wymagają, że zanim się je poda i będzie miało rekordową ilość odsłon i spore zyski, trzeba wszystko potwierdzić.

Tu nikt niczego raczej nie sprawdził. Polegano na plotce podawanej z ust do ust, że jakoby informacja pochodzi od jej rodziny z Poznania, ze strony klubu jej męża... Nikt nie zadzwonił do menagmentu czy kancelarii prawnej, która ją reprezentuje, choć to wydaje się najbardziej logiczne w takiej sytuacji.

Co zostało po tej historii? Poza tym, że według tradycji, po jednym takim ‚newsie" Przybylską może czekać teraz dłuuuugie życie, czego zdecydowanie należy jej życzyć? Myślę, że to, co się wydarzyło pokazuje, jak nisko upadły niektóre media. Do czego są zdolne, by jeszcze więcej zarobić. To czarny dzień dla tego portalu. Początek końca? Chyba nie, ale tąpnięcie, na jakie pracował wytrwale od lat. Zabawa się skończyła.

Bo na pewno nie z troski o aktorkę zamieszczono ten „news". Podobnie było, kiedy wybuchła komentowana na świecie afera z „News of the World", tabloidem, który wpadł na podsłuchach założonych politykom, celebrytom i rodzinom żołnierzy zmarłych na wojnie. Pewnego dnia powiedziano „dość". Ukazał się o jeden news z głębokiej odbytnicy za dużo i nie ma juz tej gazety.Nie wiem, czy tak bedze teraz. Tabloidy też są potrzebne, ale pytanie - za jaką cenę. Widzę jedno - nie jesteśmy tacy beznadziejni, my odbiorcy mediów, bo reakcja ludzi na to, co się wydarzyło, jest modelowa i pokazuje, że nie całkiem zatonęliśmy w medialnym szambie lejącym się na nas zewsząd. Nie daliśmy się do końca ogłupić i wiemy, że stało sie coś strasznego. Czujemy niesmak. Mówimy „nie" takim newsom, temu portalowi, takiemu chamskiemu i przedmiotowemu traktowaniu ludzi... Ale samo to, że mówi o tym dzisiaj cała Polska świadczy o tym, jak jednak jesteśmy zezwierzęceni. Jak zdziczeliśmy. Bo nie o tym powinniśmy rozmawiać. Ten „news" po prostu nigdy nie powinien się ukazać.

Autor: Karolina Korwin Piotrowska

podziel się:

Pozostałe wiadomości